Wpisów o Jordanii jest w Internecie mnóstwo. Odkąd Ryanair uruchomił
loty do Ammanu, wielu turystów z Polski przewija się przez ten kraj. Ja również
nie mogłem nie skorzystać. Tym razem nie będzie to chronologiczny opis
wycieczki. Takich jest w Internecie sporo. Będą wskazówki, informacje i pewne
aktualizacje.
Fot. Dorota Idzik
Jak się tam dostać?
Teraz nie ma problemu. Bezpośrednie samoloty z Krakowa i
Warszawy latają w poniedziałki i piątki. Ceny oczywiście zróżnicowane. My za
lot w marcu płaciliśmy 164 zł rezerwując go w grudniu. Bywało taniej, bywało
też drożej. Warto jednak zwrócić uwagę, że teraz w Ryanair mamy w cenie tylko
mały bagaż podręczny, do którego dość trudno się spakować, ale oczywiście nie
jest to niemożliwe. Warto jednak o tym pamiętać. Warto też rozważyć
wcześniejszą odprawę. My tego nie robiliśmy, skutkiem czego musieliśmy szukać
kawiarenki internetowej. Ponoć możliwa jest odprawa tylko z kartami pokładowymi
w aplikacji mobilnej, ale ja zawsze wolę mieć jednak wersję papierową. Są oczywiście inne możliwość. Granica z
Izraelem jest otwarta, więc można do Jordanii dostać się z Jerozolimy lub z
Eliatu. W tym drugim przypadku jest to trochę bardziej skomplikowane, ale
możliwe.
Wiza?
Nic prostszego. Możemy kupić w Internecie tak zwany jordan
pass. To dokument, który jest jednocześnie wizą, oraz biletem wstępu do Petry i
szeregu innych muzeów czy parków narodowych. Koszt tego dokumentu to 70 JOD. Są
wersje droższe, a ich cena związana jest z rodzajem wstępu do Petry. Jeśli mamy
w planach Petrę, to polecam takie rozwiązanie. Oszczędzamy jakieś 120 zł. Jeśli
natomiast nie macie Petry w planach (dziwne) to wizę najlepiej kupić od razu na
miejscu, na lotnisku. Koszt to 40 JOD. Bankomaty i kantory są przed punktami
zakupu wizy, więc nie ma się co martwić.
Język
Oczywiście obowiązuje język arabski. Jednak ci, co robią w
turystyce znają wszystkie słowa niezbędne do prowadzenia rozmowy. Wyjście poza
te ramy to już problem, ale goście są bardzo otwarci, więc nawet na migi idzie
się dogadać bez problemu.
Waluta
Dinar jordański, JOD. Kurs waluty 1 JOD – 5,53 PLN (na
26.03.2019). W Polsce praktycznie nie do dostania. Co można, więc zrobić? Można
wziąć dolary lub euro i bez problemu zamienić na lotnisku. Nie ma tam
rozbójniczego kursu walut. Możecie to robić spokojnie. Ja jednak doradzam inne rozwiązanie:
wybierajcie kasę z bankomatu. Ja wiem, że banki sobie za to liczą i to nieraz
nie mało. Ze strony jordańskiej, za wybranie pieniędzy pobierane jest 5 JOD.
Ale przy większych kwotach to się naprawdę opłaca. Ja raz wybrałem 70 JOD i po przyjeździe
do Polski okazało się, że mimo opłat jeden dinar kosztował mnie dokładnie 5.50.
Dlatego polecę to rozwiązanie. Poza tym karty płatnicze możecie schować głęboko
do plecaka, bardzo mało miejsc akceptuje jakiekolwiek formy płatności elektronicznej.
Samochód
Najlepszy sposób na zwiedzanie Jordanii. Bezdyskusyjnie. Tym
bardziej jak macie niewiele czasu, a chcecie zobaczyć jak najwięcej. Pierwsze
co my zrobiliśmy to próbowaliśmy ustalić czy można pożyczyć samochód bez karty kredytowej,
której nie mieliśmy. Próbowałem zasięgnąć rady na jednej z internetowych grup
fanów Jordanii. Uzyskałem informację, że owszem można, ale zwrot depozytu idzie
do miesiąca. Nie dawało mi to jednak spokoju, postanowiłem, więc wysłać kila
maili i wykonać parę telefonów. Co się okazało? Rezerwacja samochodu bez karty
kredytowej owszem jest możliwa, ale depozyt pobierany jest zawsze z karty
kredytowej. To jest pewna luka, na którą trzeba uważać. W regulaminie wyraźnie
jest napisane, że jeśli nie spełnimy któregokolwiek z warunków rezerwacji,
samochód nie zostanie nam wydany, a pieniądze przypadną. Czyli. Wchodzimy sobie
na stronę, mamy informację „bookingwithoutcreditcard”. Myślimy: zajebiście.
Rezerwujemy. W regulaminie pisze jednak, że depozyt pobierany jest tylko z
karty kredowej. Na miejscu okazuje się, że samochodu nie dostaniemy i kasy też
nam nie oddadzą. Udało mi się też telefonicznie uzyskać informację, że w
Jordanii w 2018 roku weszły w życie jakieś przepisy, które wymagają brania
depozytu z karty kredytowej. Nie znalazłem jednak żadnego potwierdzania tego w
Internetach. Jest chyba jednak coś na rzeczy, bo gdy pisałem do lokalnych
wypożyczalni, po których nie spodziewałem się tak restrykcyjnych przepisów,
okazało się, że KAŻDA wymaga blokady depozytu na karcie kredytowej. Dlatego też
my ostatecznie postanowiliśmy wyrobić sobie kartę kredytową. Samochód wzięliśmy
w firmie Sixt. Wyszło dość drogo, bo za 4 dni zapłaciliśmy 1023 zł Wypożyczyliśmy
Chevroleta Cruze z full opcją wszelakich ubezpieczeń, dlatego wyszło aż tyle.
Ale uważam, że powinno się jednak w tym przypadku dmuchać na zimne. A i paliwo
kosztuje 0,94 JOD.
Takim się woziliśmy
Ruch uliczny
Temat wynikający niejako z poprzedniego. W tym temacie w
Jordanii jest luz. Luz oczywiście jak na tą część świata. Generalnie nie ma się
czego obawiać. Drogi są dobre, ludzie pomocni, samochodów nie ma wiele, trzeba
tylko uważać na progi zwalniające zupełnie niewidoczne a obecne nawet na
autostradach. Nie polecam tylko wjeżdżać do dużych miast. A konkretnie to to
jednego: do Ammanu. Ponoć tam już jest większy bałagan. I nie martwcie się.
Lotnisko jest tak daleko od miasta, że nawet nie poczujecie, że jesteście w
stolicy.
Samochodów na drogach nie ma dużo...
Ludzie i klimat, bezpieczeństwo.
Kto był w jakimkolwiek Arabskim kraju, to wie, że potrafi
być ciężko. Ja byłem w kilku. Musze przyznać, że Jordania jest najbardziej
luźnym i bezpiecznym z tych wszytkach krajów. Myślałem, że Maroko było
spokojnie. Jordania jest jeszcze spokojniejsza. Nagabywanie jest naprawdę mało agresywne.
Wszyscy są supermili. Nie chcą pieniędzy za wskazanie drogi czy jakąkolwiek
pomoc. Robią to absolutnie bezinteresownie. Co do podrywania dziewczyn. Też jest
w miarę spokój. Sam muzułmanizm jest też mało radykalny. Kobiety co prawda
chodzą w strojach, ale dużo jest też takich, które nie chodzą. Europejczykom i
innym białym wiele się wybacza, ale oczywiście trzeba uszanować tradycję.
Ceny
Tu mnie Jordania zaskoczyła. Wiedziałem, że nie będzie
tanio, ale okazało się, że było wręcz drogo. Wiadomo: tagować się trzeba, nie
mniej jednak 1 JOD za herbatę to dość sporo.
Jedzenie:
W restauracji trzeba dać za kebab 3-5 JOD. Herbata to
minimum 1 JOD. W ulicznych knajpkach jest oczywiście taniej. Koszt falafela to
około 0,5 JOD. Maksymalnie. Humus jest jeszcze tańszy. Kebab już nie tak bardzo
tani. Trzeba za niego dać około 1,5-2 JOD. Obiad: kebab, surówka, sosy, frytki
to wydatek około 3 JOD.
Sklepy
Coś, co rozumiemy pod naszą definicją supermarketu występuje
bardzo rzadko. Przeważne są to małe sklepiki z podstawowymi artykułami. Ceny
tam są zasadniczo wyższe jak w Polsce. My robiliśmy tam zakupy bardzo rzadko.
Dużo bardziej opłaca się kupić sobie falafela, niż robić jakieś jezdnie na
własną rękę.
Dobrego i taniego jedzenia nie brakuje.
Alkohol
Temat dość popularny na forach internetowych. Jordania jest
krajem muzułmańskim, ale alkohol jest tam obecny. W większych miastach są
specjalne sklepy z alkoholem. Każdy miejscowy wam je wskaże. Problem jest taki,
że alkohol jest drogi. Puszka piwa to wydatek około 2 JOD, choć zdarzali się i biznesmeni,
którzy życzyli sobie za puszkę piwa Falkon 4 JOD, a za Petrę 3,50 JOD. Co
prawda te piwa mają odpowiednio 13 i 10%, ale dać za piwo tyle, co za flaszkę
czystej w biedronce to trochę przegięcie. Winka miejscowe są. Cena zaczyna się
od 10 JOD. Mocniejsze alkohole też dostaniemy, ale po cenach mniej więcej dwa
razy wyższych niż w Polsce. Dlatego polecam solidne zakupy w sklepach
bezcłowych przed wylotem.
Nie było to dobre piwo...
Noclegi
Tu sprawa jest dość prosta. Booking.com działa tu świetnie,
ceny są przystępne. My spędziliśmy łącznie w Jordanii 4 noce.
Noc 1: Wadi Musa, Mussa Spring Hotel. Cena 40 JOD za pokój czteroosobowy
bez łazienki. Atmosfera miła, ale warunki słabe. Ogólnie syf, drzwi się nie
domykają, kible zapchane. Można sobie dokupić kolację lub śniadanie. My nie
korzystaliśmy. Hotel jest jakieś 2 km od wejścia do Petry. Do centrum (czy
czegoś w tym rodzaju) też trzeba się kawałeczek przejść. Nie wiem jednak czy w
tej cenie znajdziecie coś lepszego.
Noc 2: Akaba, Al-jabir hotel. Cena 25 JOD za pokój
czteroosobowy z łazienką. Z zewnątrz nie wygląda on dobrze, ale w środku super.
Za tą cenę to naprawdę nie będę wybrzydzał. Wyposażenie stare, ale pokój i
kibelek wysprzątane. Obok mnóstwo knajpek, bazar, a do morza dosłownie
kilkanaście metrów. Polecam.
Noc 3: Obóz na pustyni Wadi Rum. Ten nocleg opiszę niżej.
Noc 4: Madaba, MadabaFurnished Apartments. Cena 23 JOD. Apartament. Polecam. Rewelacyjne miejsce. Dwa
pokoje, salon, aneks kuchenny i łazienka. W samym centrum. Przemili
właściciele. Na lotnisko 20 min samochodem.
Co trzeba zobaczyć?
Nasz plan zakładał kilka punktów, zacznę może od najbardziej oczywistego.
Petra.
My mieliśmy jordan pass, więc bilety do Petry nas nie
interesowały. Skanują wam na bramce kod, sprawdzają paszport i wchodzicie.
Jeśli nie macie jordan pass to podstawowy bilet na jeden dzień to koszt 50 JOD.
Dużo... Można też wykupić wejścia na 2 lub 3 dni. Różnica w cenie generalnie
nie jest jakaś wielka. Tylko pytanie czy jest sens. Wiadomo, jak ktoś się jara
takimi rzeczami to oczywiście, że jest. Natomiast jak ktoś chce sobie pozwiedzać
Petrę, ot tak po prostu, to jeden dzień mu w zupełności wystarczy. Do wyboru
mamy kilka tras. Jest jedna główna i kilka pobocznych. Oczywiście nie musimy
chodzić. Możemy jechać konno, wielbłądem, osłem czy w karecie. Opcji jest mnóstwo,
wszystkie one oczywiście kosztują sporo. Nasz spacer miał około 17 kilometrów.
Na spokojnie obeszliśmy to w 7 godzin. Oczywiście zostało jeszcze trochę do
zobaczenia, ja jednak jestem zdania, że temat wyczerpałem. Nie potrzebowałem
więcej tam chodzić. Pamietające, żeby zabrać ze sobą dużo wody i jezdnie na
cały dzień. Oczywiście, jeśli zapomnicie o czymś, to da się to kupić na miejscu,
zapłacicie jednak za to dużo pieniędzy. A i ważna informacja dla wielbicieli
magnesów: w Petrze są najtańsze. Czy mi się podobało? Pewnie. Czy zabiłbym to
drugi raz? Jasne. Jednak ta cena jest iście rozbójnicza.
Wrażenie są niezapomniane. (Pierwsze zdjęcie zrobiła Dorota Idzik )
Pustynia Wadi Rum
Tu też za zwiedzanie trzeba słono zapłacić. Tu jednak mogłem
popełnić pewien błąd, więc zobowiązany jestem też podpowiedzieć inne rozwiązanie.
My pojechaliśmy po porostu za znakami. Dojechaliśmy do bramy, centrum
informacji, do czegoś takiego. Poszliśmy się zapytać o wycieczki. Opcji jest
mnóstwo. Cena zależy od długości zwiedzania, ilości kilometrów, oraz od ilości miejsc,
które chcemy odwiedzić. Z plusów to płaci się za samochód. Więc czy jesteśmy
sami, czy w 6 osobowej ekipie to płacimy tyle samo. Różnica jest taka, że na głowę
w tej drugiej opcji wychodzi znacznie mniej. Nas była czwórka, wzięliśmy
wycieczkę za 59 JOD, więc na głowę wyszło mniej niż 15 JOD. Jeśli chcemy zanocować
na pustyni to koszt tej przyjemności to 25 JOD. Za osobę… To już dużo. Nie mniej
jednak zdecydowaliśmy się na taką opcję, co kosztowało nas łącznie po 40 JOD na
głowę. Nie ma dramatu, ale mam przeczucie, że mogłoby być taniej. Za bilet nie
płacimy. Mamy jordan pass. Nie zapomnijcie sami o tym przypomnieć, bo jeśli nie,
to skasują was za wstęp jeszcze po 5 JOD. Załatwiliśmy formalności i umówiliśmy
się z naszym kierowcą na jakimś parkingu, 6 km dalej. Tam przesiedliśmy się do
terenówki i ruszyliśmy na pustynię. Moja rada: pokażcie jordan pass i sami
samochodem wjedźcie do parku. Koło parkingu kręciło się kilku gości, którzy
proponowali wycieczki. Myślę że jest to lepszy pomysł i coś przeczuwam,że w
przypadku takiego rozwiązania zapłacicie mniej niż my. Co mieliśmy w ramach
wycieczki? Źródło, wydmę, skalne okno, berberyjską wioskę, miejsce granicy
kolorów pustyń i jakiś dom kogoś tam… Ponoć kręcili tu jakiś film… Wycieczka
fajna, przewodnik całkiem ok. Jak ktoś chce, to od źródła do wydmy można
przejechać się na wielbłądzie. Kosztowało to dodatkowe 10 JOD. Lokalsi nie bardzo
chcą negocjować, ale udało mi się zbić do 7 JOD. To teraz może o noclegu.
Takich obozów dla turystów jest pełno. Jedna bliżej inne dalej. Z jednych lepiej
widać zachód słońca z innych wschód. W cenie mamy tradycyjny berberyjski obiad.
Całkiem smaczny. Śniadanie za to dość ubogie: pity, serek topiony, dżem, jakaś dziwaczna
wędlina, śmietana, chałwa. To w zasadzie wszystko. Herbata dostępna jest cały
czas w ilościach właściwie nieograniczonych. Prąd jest dostępny, telefon naładujecie.
Wifi brak. O dziwo: zasięg, słaby, bo słaby, ale jest. Warunki noclegowe:
całkiem ok. Śpimy w namiotach, jest ciepło. Jeśli ktoś się martwi o kibelek to
jest. Normalny. Jest też prysznic i bieżąca woda. Śniadanie rano jest o
siódmej. Kierowca odbiera was o ósmej i odwozi na parking. Tak to działa.
Dobrze zainwestowane 200 zł
Oficjalny cennik wycieczek. Fot Krzysztof Nalepa
Morze Martwe
Kolejny temat rozpraw w Internetach. Jeśli chcecie wydać
kupę kasy to możecie wybrać którąś z najpopularniejszych plaż jak np. Amman
Beach, natomiast, jeśli nie macie ochoty przepłacać to podpowiadam jak to
zrobić za 10 razy mniej. Między Amman Beach, a O Beach macie małą plażę o
nazwie Hassan's Beach. Plaża jest darmowa. 2 JOD kosztuje jednak prysznic,
który musicie uskutecznić po kąpieli w Morzu Martwym. Myślę, że jakbym dłużej
negocjował to pewnie szedłbym do 1 JOD, ale chciałem już wejść do wody. Za
dodatkowe 1 JOD sympatyczny właściciel skołuje wiadro z błotem do smarowania.
Jakoś na brzegu go nie widziałem. Warunki są dość spartańskie, ale jest ok. I najważniejsze:
dziewczęta mogą kąpać się w bikini.
Ostatnie 3 zdjęcie Krzysztof Nalepa (ostatnie to jakieś Litwinki, ale jego telefon)
Morze Czerwone
Tu trzeba zadać sobie pytanie: gdzie wypada się rozbierać? W
centrum Akaby nie ma opcji na kompanie się w skąpym stroju. Niestety dotyczy to
głownie kobiet. Jeśli chcecie jednak wylegiwać się na plaży to polecam Japanese
Garden. 10 min samochodem od centrum w kierunku granicy z Arabią Saudyjską.
Plaża jest darmowa, warunki są przyzwoite. Jak ktoś chce zanurkować z rybkami
to jest oczywiście taka opcja.
Foto. Dorota Idzik
Kiedy jechać?
Radziłbym unikać miesięcy letnich (czerwiec, lipiec,
sierpień) ze względu na upały. Ponoć nie najlepsze miesiące na wycieczkę w te
rejony to grudzień, styczeń, luty. W tych miesiącach lubią pojawiać się
intensywne opady deszczu, przez co sporadycznie może nie być dostępne
zwiedzanie Petry czy Pustyni Wadi Rum.
Podsumowując:
Warto! Naprawdę warto! Nam w tak krótkim czasie udało się
naprawdę dużo zobaczyć. To dzięki samochodowi. I takie rozwiązanie polecam
najbardziej. Niestety: wyjazd nie będzie tani. Mnie to wszystko do kupy
kosztowało około 1400 zł. Za pięć dni to wydaje się dużo, jednak tego, co
zobaczyłem nikt mi nie zabierze.
Polecam Jordanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz