Dubaj i Abu Dhabi na weekend czy warto? A może należałoby zapytać po prostu: Dubaj i Abu Dhabi czy warto? Nie mam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, ale może przeczytanie tego artykułu nieco wam rozjaśni sprawę.
Zacznę może od tego, co skłoniło mnie do wybrania się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jedna rzecz: cena biletu. Nigdy nie miałem jakiegoś marzenia żeby zobaczyć Dubaj. Niespecjalnie mnie to interesowało. Obiecałem sobie jednak, że jak uda mi się złapać bilety za 200 zł to polecę. I prawie się udało, bo zapłaciłem 208 zł, ale na tyle, to reguły mogę nagiąć. Jak kupić tak tani bilet? Po pierwsze to nie było on aż tak tani, bo można było wyłapać jeszcze tańsze i to dokładnie na te same loty, którymi ja leciałem. Co złożyło się na tą sytuację? Trzy rzeczy: koniec Expo, początek ramadanu i zmiana lotniska z Dubaju na Abu Dhabi. Dlatego jeśli chcecie polecieć za grosze, to trzeba mieć sporo szczecią i refleksu, ale też dobrze, gdy warunki są ku temu sprzyjające i wtedy możecie temu szczęściu trochę dopomóc. Myślę, że za cenę miała też wpływ niepewna sytuacja z covidem. Gdy ja kupowałem bilety, teoretycznie testy po powrocie z krajów spoza Schengen nadal obowiązywały. Na szczecie zostały zniesione i tym samym oszczędziłem sobie 150 zł i sporo stresu. Co do covida na miejscu. Abu Dhabi i Dubaj to dwa inne światy pod tym względem. Zasadniczo nic nie trzeba. Mi nie sprawdzali na terenie ZEA paszportu covidowego ani razu. Jedynym miejscem, w którym ktokolwiek ktoś go zobaczył, było lotnisko w Katowicach przed odlotem. Ponoć dla niezaszczepionych jest obowiązek okazania na granicy negatywnego wyniku testu, ale kompletnie nikt tego nie sprawdzał. Co do realiów życia codziennego. W Dubaju nie ma w zasadzie żadnych obostrzeń. Zakładamy maski tylko w miejscach publicznych i tyczy się to zasadniczo tylko zamkniętych przestrzeni. Nie mam żadnych limitów ilościowych, nic z tych rzeczy. Inaczej ma się sprawa w Abu Dhabi. Żeby wejść do miejsc publicznych trzeba mieć zielony status w aplikacji Al Hosh. Jedynym sposobem, żeby turysta go uzyskał jest test na miejscu. I teraz najważniejsze. Nie musicie mieć tej aplikacji żeby wejść do: autobusu, taksówki czy na dworzec. Nikt tego nie wymaga. Problem pojawia się jak chcecie wejść do sklepu czy do restauracji. Tam właściciele maja obowiązek sprawdzić Wam tą aplikację. W praktyce jednak w małych sklepach nikt tego nie robi, a w dużych można przekonać ochronę, że nasza europejska aplikacja też daje radę i to przechodzi. Nie wiem czy zawsze, ale przechodzi.
I teraz będzie właśnie moment o samej Abu Dhabi. Co polecam tam robić: uciekać jak najszybciej. Po pierwsze dlatego, że nic tam nie ma ciekawego. Zrobiłem sobie po Abu Dhabi jakiś 3 godzinny spacer i jedyne, co jakoś tam mój wzrok przykuło, to widok meczetu i naokoło ogromnych wieżowców. Dość osobliwa panorama. Poza tym totalnie nic. Gdy okazało się, że jednak mój lot jest do Abu Dhabi, zerknąłem na noclegi, żeby zorientować się w sytuacji i okazało się, że nie da rady tam znaleźć nic w rozsądniejszym przedziale cenowym. Poza tym te zakazy. Wiecie. Ja nie jestem covidowym negacjonistą, uważam, że trzeba sobie z tym wirusem jakoś radzić, ale aż takie zakazy dla mnie sensu nie mają. Tym bardziej, że w zatłoczonym autobusie testu nie trzeba, a w galerii handlowej, która w ramadan świeci pustkami trzeba. Sensu dla mnie w tym działaniu brak. Dodatkowo w Abu Dhabi, wszyscy wszędzie chodzą w maseczkach. Najgorsze jest to, że żeby wejść do jedynej ciekawej atrakcji, czyli Wielkiego Meczetu Szejka Zajida też musicie mieć aktywną aplikację Al Hosh. Bez tego można meczet oglądnąć z zewnątrz, ale ja nie wiem czy jest sens specjalnie tam jechać. Z okien busa z lotniska wdać go doskonale.
Kilka obrazków z Abu Dhabi
To teraz jak już nie chcemy zwiedzać Abu Dhabi, to jak się szybko sprawnie dostać z lotniska w Abu do Dubaju? Jest kilka sposobów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie ogarnął jakiegoś bezpośredniego połączenia. Myślę, że jest wielka szansa, że takie niedługo powstanie, natomiast na razie go nie ma. Możemy wziąć taksówkę. Koszt to 250 – 350 AED. Ludzie na necie się na te taksówki umawiają grupowo i jakoś to działa. Możecie spróbować ogarnąć takie dzielnie się taksówką np. na grupie „Wakacje w Dubaju” na Facebooku. Jest też inna opcja: autobusy. Po kolei wyjaśnię jak to działa. Wysiadacie z samolotu i jesteście po chwili dłuższej, lub krótszej w hali przylotów. Kierujecie się nieco na lewo w kierunku wyjścia. Znajdziecie tam taką biało –zieloną maszynę. Musicie się tam zaopatrzyć w kartę hafilat. Karta kosztuje 10 AED i doładowujecie ją za kolejne 10 AED i tym sposobem macie na koncie wystarczającą ilość kasy, żeby dojechać na dworzec autobusowy wAbu Dhabi w dwie strony. Akurat jak ja byłem, to płatność była tylko gotówką, ale kantor i bankomat macie zaraz pod nosem. Teraz wychodzicie przez te najbliższe drzwi na lewo na zewnątrz i po przekroczeniu ulicy jesteście na przystanku autobusowym. Do miasta jeżdżą dwie linie A1 i A2. Interesuje nas A2, bo to dzięki niej dostaniemy się bezpośrednio na dworzec autobusowy. Autobus ten według zamieszczonego na słupku rozkładu, powinien jechać co godzinę, o pełnej godzinie. W rzeczywistości jeździ jak chce, więc polecam zasiąść na przystanku i cierpliwie czekać. Gdy już podjedzie musicie mieć kartę hafilat, bo w autobusie nie zapłacicie za bilet i kolejna godzina czekania przed wami. Oczywiście naładowaną kartę. Dojazd na dworzec zajmuje około 45 minut. Jak nie wiecie gdzie wysiąść zapytajcie kierowcy i Wam pokarze. Zasadniczo wszyscy w mniejszym lub większym stopniu gadają po angielsku, więc no problem. Na dworcu kierujemy się do kas. Warto mieć gotówkę, bo jak ja byłem, to kartą nie można było płacić. Na szczęście też mamy bankomat. Ponoć bankomaty NBD i ADCB nie pobierają prowizji. Ten był jakiś inny, ale mi nie pobrał. Płaciłem revolutem. Ile musicie mieć hajsu? Co najmniej 35 AED. Musicie wykupić kolejną kartę nol, która kosztuje 10 AED i doładować ją za 25 AED, bo dokładnie tyle kosztuje bilet do Dubaju. Akurat w tym przepadku, karta posłuży nam też do poruszania się po samym Dubaju (metro, bus, ponoć i taksówki), tak więc możecie sobie ją doładować większą kwotą, ale pamiętajcie żeby mieć na niej minimum 25 AED. To bardzo ważne. Teraz idziecie na stanowisko odjazdu autobusów. Autobusy jeżdżą od 5 rano chyba 5.20 pierwszy i tak przez cały dzień do 23.30 co mniej więcej pół godziny. Problem w tym, że zasadniczo chętnych jest od cholery, dlatego stanowisko odjazdu rozpoznacie po jebuckiej kolejce. Nam nie pozostaje nic innego jak w niej stanąć i czekać. Ja na trasie Abu Dhabi – Dubaj nie czekałem długo, bo jechałem dość wcześnie rano, natomiast w drugą stronę już musiałem jakieś 40 minut odstać. Z tego co mi ludzie powiedzieli, to i tak była mała kolejka… Tak więc zarezerwujcie sobie sporo czasu, bo nigdy nie wiadomo ile przyjdzie Wam czekać na ten autobus. Dlatego to takie ważne, żebyście nie zapomnieli karty i doładowania, bo istnieje ryzyko, że będziecie musieli stać podwójnie w razie zapominalstwa. Jak już dostaniecie się do busa to droga prosta jak stół. Półtorej godziny (lub dwie) i jesteście w Dubaju na stacji IBN Battuta, z której sobie już spokojnie dojedziecie pociągiem czy tam metrem we wszystkie rejony Dubaju. Przypominam jednak, że Dubaj jest ogromny i z tego miejsca pod Burdz Chalifa to metro jedzie prawie godzinę.
Poruszanie się po mieście jest banalnie proste. Metro, taksówki, autobusy, tramwaje to wszystko działa bardzo sprawnie. Google Maps wystarczy wam za nawigację, dlatego warto się zaopatrzyć w ich kartę. W metrze jest net, ale nie udało mi się z nim połączyć, bo do tej pory nie dostałem smsa z hasłem. Darmowy net jest w okolicach Burdz Chalifa / Dubaj Mall i ten działa zajebiście. Przy przemieszczaniu się z punktu A do B musicie zwrócić uwagę, na ogromne odległości. Jeśli wpadniecie na pomysł: „a przejdę się na następną stację” radzę najpierw sprawdzić jak to daleko. Trzeba też brać to pod uwagę przy rezerwacji atrakcji.
Pospacerować też się da, ale nie jest to łatwe
To teraz o tych atrakcjach. Większość z nich zarezerwujecie przez Internet i najczęściej są to rezerwacje na konkretne godziny. Tylko w Burdz Chalifa trzeba swoje odstać i da się wejść z marszu. Warto wybierać jednak dość wybrednie i pod kątem własnych gustów, a nie wszystko jak leci, bo ceny wszelkich biletów wstępu liczy się w stówkach. Najważniejsze to oczywiście wjazd na Burdz Chalifa, muzeum przyszłości, wszelkie obiady / śniadania w drapaczach chmur, rejsy, aqua parki i tak dalej. Ja myślałem o wyjeździe na Burdz Chalifa, ale jak zobaczyłem tą kolejkę do biletów, to dałem sobie spokój.
Osobiście zdecydowałem się na safari na pustynie. Wycieczkę kupiłem u Huberta (Podróże z Hubertem) za 219 złoty. Może jak bym poszukał, to bym znalazła coś trochę tajniej, ale chciałem się Hubertowi odwdzięczyć za pewną małą przysługę podróżniczą. Dlatego i Wam polecam takie rozwianie. Ogarnięte wszystko zawodowo i co ważne: zajebiste jedzenie. Jak to dokładnie przebiega: jak już ogarniacie rezerwacje i sprawy kasowe, umawiacie się na konkrety dzień w waszym hotelu. Przyjeżdża po Was koleś terenówka i zabiera na wycieczkę. Pierwszy punkt tej wycieczki to quady po pustyni. Ekstra płatne chyba 160 zł. Moim zdaniem nie warto. Zróbmy pewien eksperyment: zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie jak wygląda przygoda kładami na pustyni. Gotowe? To już pisze Wam, że to taki nie wygląda. Kawałek wydzielonego piachu zaraz koło drogi i parkingu. Potem jedziemy na pustynie i to jest zajebiste. Nasz kierowca to robił takie ewolucje tą terenówką, że obiad mi podchodził do gardła, dlatego radzę nie objadać się przed. Na to przyjdzie czas wieczorem w oazie. Były oczywiście przerwy na fotki. Po całej zabawie na pustyni jedziemy do oazy, gdzie mamy zachód słońca (akurat jak ja byłem to był słaby) i poczęstunek. Napisałem poczęstunek? Ucztę nie do przejedzenia. U nas było wszystkiego ile chcesz i naprawdę bardzo smaczne. Byłem przedniego wieczoru na kebabie w restauracji, ten w oazie niczym nie ustępował. Dodatkowo pokazy tańca, wielbłądy, połykacze ognia. Takie badziew dla turystów. Zasadniczo wszystko w cenie, ale jak chcesz, żeby cię obsługiwał kelner czy chcesz się napić browara albo walnąć fotkę z wielbłądem, to płacisz ekstra. Powrót jest między 21 a 22 i kierowca odstawia cię pod hotel. Czy mi się podobało? Pewnie! Niemniej jednak to była moja trzecia pustynia w życiu i ta akurat była zdecydowanie najsłabsza.
Teraz może trochę przeskoczę, ale napisze o czymś, co się przewija na forach bez przerwy: ramadan. Czy ma sens jechanie do kraju muzułmańskiego w ramadam? Przynajmniej do Dubaju ma i to jak! Najważniejsza zaleta to brak tłumów. Jest po prostu luźno. Ludzi na ulicach jest niewiele, w komunikacji nie ma tłoku. Wady: knajpki otwierane są później niż normalnie. Na 100% działa wszystko wieczorami, natomiast w dzień lokale otwierają się koło 14 – 15 i oferują jedzenie raczej na wynos, choć wiele jest takich, w których możemy sobie usiąść, tylko nie na zewnątrz. Co do jedzenia i picia w miejscach publicznych: ja się powstrzymywałem i jak już coś, to robiłem, to dyskretnie za rogiem albo jak faktycznie nikogo nie było. W komunikacji i tak nie można, bez względu czy ramadan czy nie. Jak dla mnie podróż do Dubaju w ramadan w zasadzie nie ma minusów. Plażowanie też bez problemów. Polecam się nie przejmować.
Ceny. Temat rzeka. Jak już pisałem wcześniej: atrakcje są drogie. Natomiast komunikacja miejska czy taksówki moim zdaniem ceny mają jak w Polsce, albo nawet jest trochę taniej, co ma zapewne związek z ekstremalnie niskimi cenami paliwa. Ceny w sklepie niewiele wyższe jak w Polsce, z tą inflacją zapewne za parę miesięcy się zrównamy. W knajpkach można znaleźć dobrze rzeczy, w dobrej cenie, ale trzeba poszukać. Ja np. jadłem świetnego kebaba za 35 zł. Dla mnie cena bardzo ok.
Noclegi: tu rozrzut kosmiczny. Można znaleźć tanie zakwaterowanie za mniej jak 100 zł, ale to najczęściej w dormie w hotelu. Ja spałem za 95 zła noc i byłem bardzo zadowolony. Miejsce bardzo przyjazne, gospodarz miły i pomocny, sympatyczni współlokatorzy. Może trochę czystość można by poprawić, ale jak dla mnie, było bardzo przyjemnie. Wybierając jednak nocleg zawsze patrzcie na oceny i opinie! Mój hostel miał ocenę ponad 8, a było powiedzmy, że ok, ale kilka wad znalazłem. Jak jednak wygląda w środku hostel z oceną 3 to nie mam pojęcia i ciężko mi to sobie nawet wyobrazić, a na booking jest takich dość sporo. Mniej sugerowałbym się natomiast kryterium „odległość od centrum”, bo w Dubaju wszędzie jest daleko, ale komunikacja dział nad wyraz sprawnie i lepiej dojechać dłużej, a mieć za tą samą cenę lokum bez grzyba na ścianie.
Bezpieczeństwo: bezpieczniej jak w Polsce.
Wiza: brak.
Temperatury. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej jechać w zimie. Po pierwsze mamy fajną odskocznie od mrozu i śniegu, a po drugie na miejscu temperatury też nie zabijają. W moim przypadku było + 30 – 35 i lekka bryza od morza. Perfekcja. Ale jak wam dowali grubo ponad 40 to możecie się zdziwić. W takich temperaturach nawet Arabom funkcjonuje się ciężko. Ja byłem w Egipcie końcem czerwca… Niby fajnie, ale lepiej celować w chłodniejsze terminy.
Alkohol, rzecz bardzo ważna dla polskiego turysty. W normalnym sklepie / supermarkecie najbliższe alkoholowi znajdziecie piwo 0%. Są sklepy z alkoholem, specjalnie dla turystów, w których, żeby się zaopatrzyć, musicie wylegitymować się paszportem. Co do cen i ich lokalizacji, to nic Wam nie powiem, bo żadnego nie znalazłem. Żeby być bardziej szczery: nie szukałem. W knajpach tych bardziej dla turystów oczywiście jest. W tych bardziej dla miejscowych brak. Polecam się zaopatrzyć w opór na bezcłowym w Polsce.
Jeśli chodzi o finanse to najlepiej wyrobić sobie kartę revolut i wybierać albo płacić za jej pośrednictwem. W mojej ocenie, najlepiej to wychodzi. Na pewno znacznie lepiej jak kupowanie w Polsce euro czy dolarów i zamienianie ich na miejscu na dirhemy, bo w takim układzie tracimy da razy na przewalutowaniu. A i tak gwoli ścisłość: 1 AED to 1,2 zł tak mniej więcej.
Pora to jakoś podsumować. Czy ja polecam Dubaj. Za taką cenę
lotu, jak ja zapłaciłem to oczywiście. Za więcej…. Cóż, znajdziecie sobie
lepsze kierunki w okolicach 1000 zł za bilet w dwie strony. Ja nigdy nie miałem
takiego marzenia żeby zobaczyć to miasto, chciałem natomiast zobaczyć Burdz Chalifa i faktycznie robi ten budynek
piorunujące wrażanie. Przez to, że jest tak wysoki sprawia wrażenie wręcz
nierealnego. Piękny pomnik ludzkiej myśli inżynieryjnej. Co do minusów. Dla mnie
Dubaj to takie miast wydmuszka. Stworzone dla pozorów, z przepychu i
nieskończonej wręcz ilości gotówki. To miasto nie ma ani jednej atrakcji
turystycznej, która nie była by wymyślona. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi,
więc spróbuję wytłumaczyć. Jeśli macie w jakimś mieście mury miejskie, to za
nimi stoi jakaś historia. Może jakiejś wojny, może bohaterskiej obrony, a może
jakiejś historii miłosnej o rycerzu i księżniczce. W Dubaju za niczym nic nie
stoi. Wszystko jest dla mnie takie puste bez historii i bez jakiejś opowieści.
Wszystko to jest po to, żeby pokazać ile to mamy kasy i na co nas nie stać. Najgorsze
jest to, że jak się przyjrzycie temu wszystkiemu z bliska to zobaczycie,
śmierdzące kible, nieumyte od lat podłogi, odpadające tynki, czyli taki zwykły Arabski
bajzel. Ja też nieraz czułem, że to miasto nie jest mi przyjazne. Ja się lubię
przejść, spacerem pozwiedzać. Tu jest bardzo ciężko, bo nie ma chodników,
przejść dla pieszych. Po co? Przecież bogaci wszędzie jeżdżą samochodem.
Dlaczego też nikt nie wpadł na pomysł linii kolejowej Dubaj – Abu Dhabi?
Przecież tym sposobem mnóstwo ludzi mogłoby się sprawnie, wygodnie i szybko
przemieszczać między tymi dwoma miastami, a nie stać w gigantycznych kolejkach
do autobusu. Ale po co? Przecież szejk swoim Ferrari dojedzie sześciopasmową
autostradą w pół godziny. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi? Ja wiem
jedno: do Dubaju raczej nigdy nie wrócę, no chyba że będę zmuszony jakąś
przesiadką. Wam daję pod rozwagę. Fakt jest faktem, że względu na ceny biletów
lotniczych jest to zdecydowanie kierunek, którym można opisać jako: egzotyka za
grosze.