piątek, 24 września 2021

Chorwacja bez tłumów

 

Po długiej przerwie spowodowanej głownie planami rowerowymi postanowiłem w końcu wybrać się na jakąś zagraniczną podróż. To, że akurat padło na Chorwację, był czystym zbiegiem okoliczności, choć skłamałbym, jakbym napisał, że nie miałem takiego pomysłu. W decyzji pomogła mi promocja Lotu, która zrządzeniem losu obejmowała dokładne daty mojego urlopu. Szkoda, że odwołali mi lot powrotny…  Choć nie sprawiło to jakiś wielkich problemów logistycznych, to niestety kosztowało mnie parę złotówek więcej. Nie będę pisał o każdym dniu, nie będę tworzył przewodnika po atrakcjach, bo tych jest w Internecie masa. Napiszę o miejscowościach, które odwiedziłem, podam kilka ważniejszych informacji i napiszę co moim zdaniem warto, a czego nie warto. Decyzję jednak zostawiam Wam.



Rijeka. To do tego miasta miałem lot. Miałem mieć też z niego wylot, ale LOT zdecydował inaczej. Lotnisko jest małe i znajduje się niecałe 30 km od centrum Rijeki. Z lotniska kursuje bus mniej więcej dopasowany do rozkładu lotów. Koszt 55 kun. Bilety kupujemy wewnątrz budynku na stanowisku, które miało coś wspólnego z parkingiem… Wysiadamy w samym centrum.

Na zakwaterowanie wybrałem Fun Hostel. Cena za nocleg w pokoju wieloosobowym to około 75 złoty. Hostel nad samym morzem, przed wejściem plaża. Czysto, schludnie, mało ludzi. Polecam.




 Fun Hostel : polecam

 

Co warto zobaczyć?

Najważniejsze, najciekawsze moim zdaniem miejsce to bazar znajdujący się zaraz koło centrum blisko wybrzeża. Każdy wam wskaże drogę. Trzeba jednak pamiętać, że bazar czynny jest od wczesnych godzin porannych, do godziny 14. Bazar podzielony jest na kilka sekcji. Trzy główne budynki to: bazar rybny, mięsny i taki powiedzmy ogólnospożywczy. Wokół budynków też kwitnie handel, głównie owocami, warzywami, pieczywem. Są też stragany z ciuchami i niewielkie knajpki, do których też polecam zajrzeć. Ja głównie zaopatrywałem się na bazarku w warzywa. Kupowałem pieczywo i ryby. Ryby polecam szczególnie, ja np. kupiłem sobie pół kilo sardynek za jakieś 6,50 i miałem pyszne danie na obiad. Ważnym stanowiskiem jest też sklep z lanymi winami. Ceny kształtują się w okolicach 10 – 15 zł za litr znakomitego trunku.






Bazar w Rijece

Knajpki. Do wyboru do koloru. Ceny dość kurortowe, więc za jakieś wykwintniejsze dania trzeba niestety drożej zapłacić, ale moim zdaniem ceny i tak są bardzo przyzwoite. Polecam szczególnie tak zwane piekary. Mnóstwo przepysznych wypieków, a mój ulubiony to zdecydowanie burek ze szpinakiem i serem.

Piwko i inne alkohole. O winach już wspominałem. Każdy szanujący się bazar ma sklep z winami i to tam polecam się głównie zaopatrywać. W sklepach też można kupić fajne wina, ale to na bazarze można sobie każdego przed zakupem skosztować i zdecydować czy nam odpowiada.  Piwo od najlepszych nie należy. Dominujące marki to Karlovacko i Ożujsko. Oba nie powalają smakiem, ale zimne może być. Cena w sklepie to około 8-9 kun, ale to jest dość mocno względne. W kapie musimy zapłacić w okolicach 20 kun, najtaniej chyba przy bazarze: 15 -16 kun. Wódeczka. Mnogość wyboru destylatów mnie zachwyca. Za dobry trzeba jednak słono zapłacić. Polecam również zaopatrywać się w mocniejsze trunki na bazarze, bo tam możliwa, a nawet konieczna jest degustacja.



Atrakcje. Jest tego sporo i nie mam zamiaru rozpisywać się o każdym kościele czy uliczce. Osobiście polecam na pewno spacer po porcie i po molo. Polecam wyprawę na zamek, czeka nas długa wspinaczka po schodach (dla leniwych: jest bus chyba numer 2…). Z góry macie przepiękny widok na całą Rijekę. Ogólnie to wyznaczajcie własne szalki i chodźcie własnymi drogami. Pozwólcie się zaskoczyć, znaleźć jakoś urokliwą knajpkę w jakiejś małej uliczce.






Spacer po molo






Trzeba się trochę wysilić ale warto 

W Rijece są też pochodzące z okresu II Wojny Światowej tunele, przechodzące w okolicach starego miasta. Wstęp jest bezpłatny i często miejscowi traktują je jako krótszy sposób dostania się z miejsca na miejsce. Ponoć służyły jako schronienie podczas bombardowań. 






Tunele


Muzea. Ja osobiście byłem w dwóch, a chciałem się wybrać do trzech. Niestety muzeum komputerów okazało się zamknięte w niedziele. 

Muzeum Morskie Rijeka. Bardzo ładny budynek. Wstęp 20 kun. Fajnie zrobione, w sporej części multimedialne.  Sporo historii, eksponatów raczej nie za wiele. Ale warto iść z jednego względu. Nie wiem czy wiecie, ale statkiem, który pierwszy dopłynął do rozbitków słynnego Titanica była RMS Carpathia, której potem macierzystym była właśnie Rijeka. Jeden z marynarzy tego statku, na pamiątkę tych tragicznych wydarzeń przywiózł do Rijeki jedna kamizelkę ratunkową z tego statku, którą możemy oglądać właśnie w tym muzeum. Ponoć jest to jedyna ocalała kamizelka w Europie i jedna z zaledwie pięciu na całym świecie.






Muzeum Morskie 

Muzeum torped. Tak, jest takie w Rijece, ze względu na to, że tu tą śmiercionośną maszynę wynaleziono i tu powstała pierwsza fabryka torped. Muzeum małe, torped dosłownie kilka, trochę historii, trochę pamiątek i tyle. Jakby nie film wyświetlany na końcu, to przejście muzeum to nawet nie jest 10 minut. Za cenę 40 kun to raczej nie polecam. Ja poszedłem z kronikarskiego obowiązku. Czy żałuję? Jakby to kosztowało 20 kun to nie, a tak to trochę czuję, że przepłaciłem.






Muzeum Torped

W Rijece spędziłem 3 dni, po czym sposobem kombinowanym (autobus + pociąg) pojechałem do Puli oddalonej o coś jakieś 100 km. Cena za przejazd 60 kun, tylko ta droga trochę trwała, ale uważam że warto, bo trasa pociągu bardzo malownicza. Jeśli byście jechali autokarem, to cena zapewne będzie wyższa. Sprawdzałem na stronie Flixbusa, który co prawda nie jeździ na tej trasie, ale firma z nim związana już tak. W systemie ich rezerwacji bilet kosztuje 60 zł… Dość drogo. Ale jak pisałem wcześniej: komunikacja raczej tania nie jest.

Pula to miasto w sercu Istrii. O ile Rijeka traktowana jest trochę po macoszemu i mało, kto się tam zatrzymuje na dłużej, to już Pula to stricte turystyczne miasto. Miasto robi wrażanie, w uliczkach starego miasta można się zanurzyć i zgubić. Warto wyjść na zamek, warto obejrzeć amfiteatr, choć mam wątpliwości czy aby konieczne jest wchodzenie do tych obiektów. Cena za wejście do amfiteatru to 70 kun, a z zewnątrz i tak wszystko widać, ale jak ktoś ma taką potrzebę to można, choć trzeba wsiąść pod uwagę, że płacimy 10 euro w mojej ocenie za nic.











Miasto prezentuje się naprawdę pięknie 


Na trzy noce zatrzymałem się w Hostelu Antique mieszczącym się na starym mieście. Cena za hostel to około 100 zł za noc w pokoju wieloosobowym (co moim zdanie bardzo ważne, z łozami zasuwanymi zasłonami), ale mi udało się załapać na promocję – 30% więc w zasadzie jedna noc miałem za darmo. Hostel niesamowicie czysty i przyjemny. Dożo przestrzeni, fajni ludzie. Bardzo polecam.

Jeśli chodzi o samo miasto to zwiedzałem jedynie starówkę. Wybrałem się też do portu, który stanowi centralną cześć miasta. Polecam miejsce niedaleko wybrzeża, z widokiem na kolorowo podświetlane dźwigi. Miasto ma sporo zabytków z czasów rzymskich. O amfiteatrze już napisałem, ale warto też zwrócić uwagę na piękną rzymską świątynię, która znajduje się w centralnej części starego miasta. Myślę, że można śmiało napisać, że to taki rynek w Puli. Lokali jest mnóstwo na każdym kroku, choć ceny do najniższych nie należą, to można znaleźć coś tańszego w bocznych zaułkach. Blisko starego miasta jest też dość spory bazar. Na imprezę polecam Old City Bar. Ja z Puli wybrałem się na dwie wycieczki. Pierwsza do miasta Rovinj (o tym za chwilę) i do Rezerwatu Kamenjak niedaleko miejscowości Premantura. Do Premantury możemy wybrać się z centrum miejskim autobusem numer 28 (a lub b). Koszt biletu nabytego u kierowcy to 15 kun. Wysiadamy w centrum Premantury i do rezerwatu mamy może z 2 kilometry spacerem. Wstęp jest bezpłatny. Mamy w zasadzie jeden szlak, którym wszyscy chodzą. Jak natraficie na jednego z kiczowatych plastikowych dinozaurów, to jesteście na właściwym tropie. Ścieżka zaprowadzi nas na wybrzeże, gdzie musimy się już wykazać sporą spostrzegawczością i samodzielnie odnaleźć ślady. Warto. Okolica daje też wiele możliwości do spacerów. Mamy sporo miejsc do kąpieli, choć dość zatłoczonych. Kawałek dalej można znaleźć kąt tylko dla siebie, ale skały są bardzo ostre i trzeba uważać na stopy. W samej Premanturze nie ma w zasadzie nic ciekawego, ale okolice polecam gorąco, ja spędziłem tam większość dnia.





Rezerwat Kamenjak

Druga jednodniowa wycieczka odbyła się do położonej o około 36 km miejscowości Rovinj. Jeśli się nie mylę, cena biletu wynosiła 42 kuny. Czas jazdy około 45 minut. Autobusów nie ma tak znowu wiele, jakby się tego można było spodziewać , więc warto sprawdzić rozkład wcześniej. Miasto jest przepiękne. Wiele Wam nie napiszę, wolę pokazać zdjęcia. Mnóstwo wąskich uliczek i ukrytych w nich knajpek. Pięknie, kolorowo i nawet nie było tak dużo turystów, jak myślałem. Warto w Rovinj zjeść pizzę, ze względu an bliskość kulturową do Włoch. Warto też wybrać się na rejs po wyspach. Ja za 10 euro (75 kun) popłynąłem na godzinny rejs łodzią bez dna. A w zasadzie to z dnem, tylko szklanym. Bardzo mi się podobało i moim zdaniem warto. Łodzi nie trzeba długo szukać, na wybrzeżu zaraz znajdzie się ktoś, kto Wam zaproponuje taki rejs. Ja w Rovinj nie spałem, bo ceny noclegów dla jednej osoby są bardzo wysokie. Ale jak jedziecie w kilka osób to jakiś apartament można sobie wynająć, na osobę nie wyjdzie to wiele, a w Rovinj warto się zatrzymać na dłużej. Trochę po czasie dowiedziałem się też, ze istnieje możliwość popłynięcia z Puli do Rovinj. Podobno (te informacje są kompletnie niesprawdzone) koszt takiego niemal 9 godzinnego rejsu to 35 euro. Jak bym wiedział wcześniej i ta cena okazałaby się prawdziwa to bym się wybrał na 100%.











Rovinj zdecydowanie mnie urzekło 










Rejs po okolicy

Ostatnim moim przystankiem w Chorwacji był Zagrzeb. A w zasadzie to przedostatnim, bo po drodze wstąpiłem jeszcze do miejscowości Karlovac zobaczyć Muzeum Wojny Domowej. Żeby być jednak bardziej precyzyjnym, to muzeum to znajduje się dokładnie w miejscowości Turanj i trzeba się tam pofatygować z buta prawie 4 km. Znaczy, jeździ tam jakiś autobus, ale ja miałem sporo czasu, więc poszedłem na spacer. Muzeum kapitalne. Koszt to 60 kun, ale się specjalnie długo nie zastawiałem. Muzeum zorganizowane w ruinach budynku, który kiedyś znajdował się zaraz za linią frontu i był czymś w rodzaju miejsca gdzie walczący żołnierze przychodzili na chwilę odpocząć od trudów walk. W środku muzeum bardzo pomysłowo zrobione. Jest ono z kategorii tych multimedialnych, ale nie jest to wszystko jakoś bardzo nachalne i przytłaczające informacjami. Temat raczej podany rzeczowo. Można się sporo dowiedzieć o tym, o co właściwie chodziło i jak do tego doszło. Mnie skomplikowana historia Bałkanów zawsze ciekawiła, bo żywię mocny sentyment do tego regionu świata. Zresztą polecam samemu sprawdzić. Sądzę, że wiele osób będzie miało to muzeum po drodze nad morze. Jest też i ekspozycja plenerowa. Dominuje nad nią myśliwiec umocowany na potężnym postumencie. Wokoło ruiny i sporo ciekawych eksponatów. Może skupię się na tym, co moim zdaniem było najciekawsze. Moją uwagę na pocztę przykuły trzy pojazdy pancerne. Były to ręcznie wykonane, improwizowane machiny o bardzo dziwnych kształtach. Jeden wydawał się przerobiony z ciągnika. Było widać na nich ślady walki… Dalej sporo innego sprzętu. Moim zdaniem dwa, a w zasadzie trzy kolejne eksponaty szczególnie zasługują na uwagę, mimo że nie uczestniczyły one w konflikcie, o którym traktuje muzeum. Te eksponaty to Hellcat (2 sztuki) i Jackson. Piękne zachowane pojazdy, było zdecydowanie, na czym oko zawiesić. W muzeum spędziłem około 2 godzin i muszę to po raz kolejny napisać: warto. Nie sądzę, żeby to miejsce było bardzo popularne. Może moja skromna osoba, choć trochę to zmieni.
















Muzeum Wojny Domowej

Z muzeum udałem się piechotą w drogę powrotną i pojechałem pociągiem do Zagrzebia.

Zagrzeb, moje wielkie zaskoczenie. Nie miałem wobec tego miasta żadnych większych oczekiwań, a zaskoczyło mnie ono bardzo pozytywnie. Ma bardzo fajny klimat i żyje własnym życiem pozbawionym tłumów turystów. Nocowałem w Himalayan Hostel . Całkiem fajne miejsce, choć dość klaustrofobiczne, ale blisko centrum i w miarę czysto . Jeśli chodzi o zabytki i muzea to również ma bardzo dużo do zaoferowania. Na pewno podczas wizyty obowiązkowe jest zwidzenie starego miasta. Tego z katedrą i tego z powiedzmy zamkiem. I nie mówię tego tylko dlatego, że tak trzeba robić zawsze. Stare miasto jest po prostu bardzo urokliwe i kryje niejedną tajemnicę, którą warto odkryć samemu. Problem, który ja miałem był taki, że na starym mieście toczy się ogrom prac remontowych. Wynika to z faktu, że w 2020 roku (jak by było jeszcze mało) to nieopodal Zagrzebia wystąpiło dość spore trzęsienie ziemi. W wyniku czego budynki na starym mieście uległy uszkodzeniom. W najlepszym wypadku są to jakieś ubytki na elewacji, w najgorszym pęknięcie całych ścian.  Dlatego też do większości nie wejdziemy i raczej nie będą te budynki zbyt ładnie prezentować się na zdjęciach.





Lekko poniszczone stare miasto 

Coś co mi się podobało najbardziej:

Punkt widokowy pod wieżą armatnią. Przepiękny widok na cały Zagrzeb. No może nie cały, ale na pewno warto się tu wybrać. Jakby czasy były normalne, to codziennie o godzinie 12 z wieży, na której znajduje się armata pada strzał. W czasie pandemii jednak nikt nie strzela. Zapewne dlatego, że codziennie o 12 gromadziły się pod wierzą dość spore tłumy, jednak i obecnie na tarasie widokowym bywa tłoczno, więc decyzja dla mnie dość mocno niezrozumiała.



Zagrzeb z ego miejsca naprawdę pięknie się prezentuje 


Wszelkie uliczki w okolicach Krwawego Mostu. Czemu się tak nazywa? Polecam się wybrać i dowiedzieć na miejscu. W każdym razie boczne uliczki bardzo zachęcają do spacerów. Mnóstwo knajpek i to ponoć obleganych również przez miejscowych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja np. bardzo polubiłem lokal Valhalla, do tego stopnia, że byłem tam dwa razy. W lokalu piwa kraftowe w dobrych cenach. Lokal jednak nie bombarduje człowieka 200 rodzajami piwa. Na kranach było 11 a w butelkach może koło 20 rodzajów. Dla mnie bardzo dobrze i takie rozwianie mi się podoba. Warto wspomnieć, że w tych okolicach mamy mnóstwo pubów z lokalnymi piwami, ponoć władze Zagrzebia bardzo o to dbają. Cieszy mnie tan fakt, tym bardziej, że ceny owych piwek bardzo przystępne.



Tu toczy się nocne życie miasta 


La Struk . Jak już jesteśmy przy gastronomi to polecą dwie fantastyczne knajpy. Zacznę właśnie od La Struk sejwującej tylko jeden rodzaj dania: štrukli. Jest to coś w rodzaju lazanii (makaron + ser zapiekany w brytfance). Można to jeść na słodko lub na słono. Mnie interesowały na słono. Wersji mamy kilka, ja zamówiłem z truflami, bo czy w Polsce kupię sobie danie z truflami za 42 kuny (coś koło 25 złotych)? Wątpię. Danie było przepyszne. Zakochałem się w štrukli i polecam każdemu ten lokal, jako obowiązkowy do odwiedzenia. Możecie pominąć zabytki starego miasta, ale do La Struk musicie wstąpić.


Wspaniałe danie 


Najkrótsza kolejka na świecie. Tak. Jest taka w Zagrzebiu. Jedzie się nią 63 sekundy, koszt to 5 kun. Czy warto? Sprawdźcie sami. Ja się przejechałem sam do końca nie wiem po co :) 



Wiele jazdy nie ma

Bistro Dolac. Ponoć jedno z lepszych miejsc gdzie możemy spróbować cevapi. To są takie grillowane kiełbaski, dość popularne na Bałkanach czy w Turcji. Tutaj jednak podane są one na różne sposoby, w zależności od regionu Chorwacji, z którego pochodzą. Jeśli zapytacie, kelner wytłumaczy wam różnice. Ja zamówiłem tu, w mojej ocenie najciekawsze cevapi, podawane z serem białym. Czy czymś w tym stylu. Ja to oceniłem na nabiał, który jest mniej więcej w połowie drogi między kwaśną śmietaną, a serem feta. Całość podana ze świeżo wypiekanym plackiem i cebulą.  Nie wiem, jakim cudem mi to smakowało, ale smakowało. Ten ser świetnie podkreśla smak mięsa i służy jakby za sos. Całość dopełnia cebula. Dla mnie rzecz kapitalna.



Musicie tego spróbować 

Bazar. W samym centrum miasta, zresztą na placu, na którym znajduje się Bistro Dolac codziennie od godziny 7 do 14 odbywa się bazar. Na płycie na zewnątrz sprzedawane są głównie warzywa i owoce. Można również, zagłębić się w pomieszczania po jednej ze stron i odwiedzić bazar rybny. W podziemiach czeka na nas jeszcze więcej przestrzeni i jeszcze więcej pysznych rzeczy. Polecam szczególnie piekarnie, stoiska z serami i świeżymi oliwkami oraz z winem i rakiją. Można się tu naprawdę tanio zapatrzeć w przepyszne smakołyki.




Główny bazar 

Muzeum Techniki Nikola Tesla. Polecam serdeczni. Tylko 25 kun, a zabawy na parę godzin. Nie wiem czy każdy by tak miał, ale dla mnie to muzeum było wręcz idealne na brzydki i deszczowy dzień, jaki mi się niestety trafił pod koniec podróży. Muzeum mieści się może, półtora kilometra od centrum miasta. Spokojnie można wybrać się na spacer. Muzeum to kilka dość sporych pomieszczeń, w których znajduje się… Wszystko. W zasadzie od kuchenki gazowej, przez aparaty kamery, samochody, tramwaje czy łódź podwodną. Sporo jest rzeczy multimedialnych. Sporo jest do sprawdzenia samemu. O 12 w południe mamy pokaz na żywo w języku angielskim opowiadający i pokazujący wynalazki Tesli. Nie chce tu dokładnie opisywać wszystkiego, bo warto samemu dać się zaskoczyć, tak jak ja zostałem zaskakiwany przez to muzeum wielokrotnie.

















Bardzo ciekawe muzeum


I teraz krótkie podsumowanie. Myślę, że nie zaskoczę nikogo jeśli napiszę że mi się podobało, choć ja Chorwację odwiedziłem dość późno. Zważywszy na popularność wśród Polaków, zapewne większość z Was już pewnie tam była. Dla mnie bardzo na plus jedzenie i klimat. Zagrzeb niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczył. Nie wiem czy to było po sezonie i z tego wynika moje wrażenie, ale jednak bardzo mało Polaków spotkałem. Zdecydowanie częściej na ulicach słyszałem jeżyk niemiecki, niż jeżyk polski. Może faktycznie ma z tym sporo wspólnego koniec sezonu? A może Polacy bardziej upodobali sobie Dalmację? Chorwacja jest ładna, ale ładnie to może być wszędzie. Zachwycił mnie tak naprawdę jedynie Rovinj, bo uwielbiam takie miasteczka z plątanina ulic na starym mieście. Na minus zdecydowanie ceny. Mało rzeczy było tańszych jak w Polsce, poza winem i rybami. Gdy kupowałem cokolwiek w sklepie, za każdym razem miałem wrażanie, że plącę tak 1/3 , 1/4 więcej jak w Polsce. W restauracjach moim zdaniem ceny bardzo podobne, a w Zagrzebiu może nawet nico niższe jak w Polsce. Zaskoczyły mnie ceny komunikacji i tej międzymiastowej i tej lokalnej. W porównaniu z Polską są one dość wysokie, ale nie dziwi to bardzo, gdyż cena benzyny zbliża się tam do 7 złotych.

Mimo wszystko chciałbym do Chorwacji wrócić i zwiedzić sobie Dalmację. Kiedy to jednak nastąpi to nie mam pojęcia.

Wszystkie zdjęcia z Chorwacji TUTAJ