Jeden wyjazd zakończył się całkiem niedawno, jeszcze dobrze
nie zdążyłem ochłonąć ani się rozpakować a już Miłosz dzwoni z informacją, że
coś nowego wymyślił. Okazało się, że są bilety do Oslo za 59 zł w dwie strony.
Chcę jechać? Jasne! Decyzja zabrała mi krótką chwilę, od razu zabukowałem
bilety i pozostało jedynie czekać na 15 października. Dla mnie wyjazd rozpoczął
się dzień wcześniej, bo pojechałem do Warszawy już w poniedziałek 14
października. Postanowiłem skorzystać z okazji i spotkać się z dawno niewidzianą
koleżanką, która przy okazji mogła mnie przekimać, więc super. Miłosz miał
jechać nocnym Polskim Busem ze znajomymi, ale że znajomi zrobili go delikatnie
mówiąc w chu…a to przyjechał sam. Co ciekawe ci znajomi mieli kupione bilety na
podróż z nami. Nie będę się rozwodził nad tą sytuacją, bo mnie to już nieraz
spotkało. „Maciek ty to sobie tak podróżujesz… Ja bym następnym razem z tobą…
Na 100%.” Ile ja to już razy w życiu słyszałem…
W Warszawie spędziłem wieczór na knajpingu. Potem nocleg i o
8 rano byłem ustawiony z Miłoszem na Dworcu Centralnym. Potem pociąg do Modlina
i już jesteśmy na lotnisku. Z racji faktu, że godzina była wczesna a nasz
samolot odlatywał po południu postanowiliśmy wybrać się na małą wycieczkę. Modlin
ma tą zaletę, że jest gdzie. Niedaleko lotniska znajduje się przecież słynna
twierdza. Wystarczy wyjść z lotniska i przejść do głównej drogi. Potem idziemy
w lewo aż dojdziemy do niewielkiego skrzyżowania. Tam naszym oczom powinna
ukazać się tabliczka ze strzałką na twierdzę. Z lotniska jest niewiele ponad 2
km. Warto się przejść, bo twierdza naprawdę robi wrażenie. W czasie naszego
zwiedzania pogoda była ciężka. Nisko zawieszone chmury, słabo świecące słońce i
mgła. Klimat był to i zdjęcia wyszły ciekawe. Pokręciliśmy się po twierdzy
ponad 2 godziny, wypiliśmy piwko, zjedliśmy kanapki i trzeba było wracać na lotnisko,
bo do odlotu coraz bliżej. Na lotnisku
oczywiście gwar i tłok. Po przejściu przez bramki udaliśmy się do sklepu bezcłowego,
bo wiadomo: Norwegia jest poza Unią i alkohol w takim wypadku jest naprawdę
tani. Widzieliśmy, że w Norwegii stać nas będzie najwyżej na wodę mineralną,
kupiliśmy 1 litr „Finlandii” i Coca Colę hehe. Doskonały to był wybór. W
samolocie wiadomo: folklor hehe, ale lot przebiegł bez ekscesów. Jakoś po 16
byliśmy już na miejscu. Plan był taki, że do centrum Oslo jedzmy dopiero
następnego dnia rano. Dzień 15 października postanowiliśmy poświecić na
zwiedzanie pobliskiego Moss. Ponieważ czasu mamy mnóstwo zdecydowaliśmy, że idziemy
na nogach. Do Moss jest około 10 km, ale co to dla nas. „Finlandia” dodawała
nam otuchy i rozgrzewała, bo ciepło wcale nie było. Droga w jedną stronę zajęła
nam około 2 godzin. Dodam, że przystanki były częste hehe. W Moss najpierw
odwiedziliśmy sklep spożywczy. To był moja pierwsza wizyta w Norwegii. Słyszałem,
że w tym kraju jest ekstremalnie drogo, ale widok kawałka mięsa wołowego za 200
zł mnie zaszokował. Ponieważ nasz budżet był bardziej niż skromny kupiliśmy
jedynie wodę mineralną, herbatę Lipton w proszku oraz chleb (ceny od 7 do 30 zł
za bochenek). A ponoć Rema 1000 to i tak ekstremalnie tani market… Ze sklepu
poszliśmy do centrum. Moss w zasadzie nie ma wiele do zaoferowania turystom.
Jest tam niewielki deptak oraz mały, ale sympatyczny port, kilka knajpek i
widok na morze. Nasze zwiedzanie Moss ograniczyło się w zasadzie do centrum i
portu. W porcie przysiedliśmy na chwilę racząc się wódeczką. Gdy wracaliśmy z
ciekawości wstąpiliśmy jeszcze na dworzec kolejowy zobaczyć czy na lotnisko
czymś dojedziemy. Okazało się, że owszem jest pociąg, ale kosztuje równowartość
30 zł za 7 minut jazdy? Podziękuję. I takim sposobem udaliśmy się w długą drogę
powrotną. Po drodze jeszcze kolacja na ławce i dłuższa impreza pod remizą
strażacką. Gdy było już dobrze po pierwszej w nocy dotarliśmy na lotnisko. Humory
nam dopisywały a i sen był twardy. Co ciekawe rano nikt nas nie budził, więc
wstaliśmy zdrowo po 8 godzinie. Skromne śniadanie, toaleta i ruszamy do
centrum. Najpierw trzeba wybrać busa. Firm, które worzą ludzi do Oslo jest
mnóstwo a ceny za usługę również się dość poważnie wahają. My wybraliśmy bus ze
zniżkami studenckimi, co sprawiło, że za bilet w dwie strony zapłaciliśmy po 75
zł. Przyzwoicie. Dodatkową atrakcją lotniska jest opanowanie go przez Polaków. Korzystając z usług firmy PKS Oslo można
również dojechać do centrum a Janbus bardzo chętnie zawiezie was nawet pod
waszą farmę. Taka sytuacja hehe. Przejazd trwał około godziny, więc już przed
południem byliśmy w centrum. Miałem kiepską mapę, więc początkowo trochę błądziliśmy,
ale gdy już udało się załapać podstawowe punkty orientacyjne poszło sprawnie.
Pierwszy zabytek, który napotkaliśmy to był kościół Dominikanów. Kościół jak
kościół. Bez szału. Następnie nasze kroki skierowaliśmy na Twierdzę Akershus.
To miejsce już bardziej mnie interesowało. Warownia położona nad morzem miała
pierwotnie służyć do obrony miasta. Twierdzę można obejść dookoła i wejść na
dziedziniec. Dodatkowo istnieje możliwość zwiedzenia niewielkiego muzeum oraz
przyjrzenia się gwardii honorowej pilnującej głównego wejścia. Można też
odpocząć chwilę na ławce, zjeść kanapki i wypić po kieliszku na
rozgrzewkę. Zwiedzania może nie ma za,
wiele ale miejsce jest naprawdę przyjemne. Szczególnie, że podczas oglądania
pogoda się wyraźnie poprawiła. Nawet na moment wyszło słońce. Z twierdzy jest rzut
beretem do głównego placu Oslo, na którym stoi ratusz. Po drodze do tego
miejsca wstąpiliśmy jeszcze do punktu informacji turystycznej żeby w końcu
zdobyć dobrą mapę i rozeznać się w cenach. Chcieliśmy zobaczyć Muzeum Łodzi Wikingów,
ale gdy okazało się, że dojazd do tego miejsca kosztuje więcej niż wstęp to
zrezygnowaliśmy. Cena za jednorazowy bilet autobusowy na tą strefę to 20 zł. Po
mieście tylko 15!! Ceny z kosmosu hehe. Kolejny punkt programu to budynek
Teatru Narodowego. Tam zrobiliśmy chwilę przerwy na konsultacje. Należało
zaplanować końcówkę dnia obecnego oraz dzień następny. Zdecydowaliśmy, że
jeszcze tego dnia udamy się zobaczyć Park Vigelanda. Daleko jest ten park jak cholera,
ale warto. Niesamowite miejsce z niewiarygodnymi rzeźbami. Będąc w Oslo po
prostu nie można go pominąć. Miejsce wyjątkowe nie tylko dla wielbicieli sztuki,
ale i dla osób, które szukają chwili wytchnienia od zgiełku centrum. Z parku jest
bardzo daleko do centrum, więc postanowiliśmy wydać te 30 koron i podjechać
autobusem. Oczywiście komfort niebywały. Dojechaliśmy do dzielnicy, w której
znajdował się nasz hostel i po krótkich poszukiwaniach udało się znaleźć właściwe
miejsce. Hostel oczywiście absurdalnie drogi. Dodatkowo zirytowało mnie, że
kazali zapłacić za pościel 25 zł (50 koron). No nieraz spałem w tańszych miejscach
niż tu kosztowała pościel. Za jeden nocleg wyszło nam na głowę ponad 100 zł.
Strasznie drogo, ale w Oslo nie ma gdzie nocy przekoczować, więc nie było
wyjścia. W środku warunki hostelowe (20 łóżek w pokoju), ale niesamowicie
czysto. Łazienki wyszorowane na przysłowiowy błysk. Prysznic, kolacja i chwila drzemki.
U Miłosza ta chwila zmieniła się w spanie do rana hehe. Ale ja miałem na wieczór
plany. Okazało się, że akurat w ten wieczór w Oslo jest koncert muzyki, która
mnie najbardziej interesuje. Przebrałem się w odpowiedni strój i pomaszerowałem
do knajpy. Po około trzydziestu minutach byłem na miejscu, zapłaciłem 200 koron
za wejście i od razu spotkałem kilku Polaków… Niesamowite… Goście byli wyraźnie
zdziwieni, że nie jestem tu w pracy a przyjechałem sobie turystycznie. O samym
koncercie nie będę się rozpisywał, bo o tym można poczytać gdzie indziej.
Napiszę jednak, że cena piwa (100 koron) nie pozwoliła mi wypić ani jednego,
więc po koncercie spokojnie udałem się do hostelu. Miłosz dalej spał w
najlepsze hehe.
Twierdza Akershus
Panorama
Budynek Ratusza
Park Vigelanda
Kolejny dzień zaczął się dla nas wcześnie. Wieczorem mamy
już samolot powrotny nie ma, co marnować czasu. Szybkie śniadanie i w miasto.
Pierwszy punkt programu to Muzeum Black Metalu. Oczywiście ku wielkiej uciesze
Miłosza. On mnie ciąga po stadionach to teraz ja go zaciągnąłem do miejsca,
które go nie interesuje hehe. Taka zemsta. Ale faktycznie, jak ktoś nie czai
tych klimatów to mu się tam nie spodoba. Muzeum to w zasadzie mała klita będąca
tak naprawdę sklepem, w której można znaleźć mnóstwo ciekawostek związanych z
tą muzyką. Poza tym miło jest popatrzeć na płyty warte równowartość
niewielkiego samochodu… Ja wylazłem ze
środka cały w skowronkach żałując jednocześnie, że na żadną płytę mnie nie
stać… Kolejnym punktem było ZOO ale do środka nie wchodziliśmy. Wiadomo: bilety
w norweskich cenach… Potem kolejna wizyta w centrum. Zwiedzanie okolic
parlamentu i włóczenie się po uliczkach. Udało nam się znaleźć sklep, w którym
piwko było za 5 zł. Kupiliśmy dwa i znaleźliśmy dogodne miejsce do spożycia z
widokiem na budynek opery. Piwo okazało się obrzydliwe. Potem poszliśmy
zwiedzić budynek opery. Całość jest tak sprytnie skonstruowana, że pochyłym
dachem można wyjść an sam szczyt. Bardzo ciekawy budynek i przepięknie
położony. Leży niejako na morzu, na wysepce połączonej z lądem czymś w rodzaju
molo… Ciężko to dokładnie opisać, ale na pewno warto się tam wybrać. Z opery
przeszliśmy się jeszcze po najnowocześniejszej dzielnicy i trzeba było wracać
na dworzec autobusowy żeby złapać naszego busa na lotnisko. Niewiele czasu spędziliśmy
w stolicy Norwegii, ale w zasadzie dwa dni wystarczą żeby zwiedzić to miasto.
Niewielkie, przyjemne, zadbane i bardzo nowoczesne.
Architektura
Niespodzianki Oslo
Opera
Na lotnisku wiadomo: szybkie przejście przez bramki, zakup
piwka na bezcłowym (50 koron za sześciopak 0,33- jak na Norwegię to tanio) i
już po chwili lecimy do Modlina. A tam jak zwykle: autobus, potem pociągiem do
centrum i wizyta w „Spiskowcach Rozkoszy” – wiadomo. Wyśmienitego piwka z tej
knajpy nie jestem w stanie odmówić.
A teraz odpowiedz na podstawowe pytanie: Oslo. Czy warto? Oczywiście,
że warto, ale trzeba nastawić się na bardzo oszczędne życie. Nawet zakupy w
markecie mogą solidnie uszczuplić budżet a o piwku w knajpie to nawet nie ma
mowy. Jezdnie w knajpie to tylko Fast Food, ale i to przepłacicie niesamowicie.
Osobiście uważam, że Oslo warto odwiedzić „przy okazji”. Sporo jest ciekawych
lotów ze stolicy Norwegii. Przy okazji przesiadki w jakieś bardziej egzotyczne regiony
warto odwiedzić to miasto. Można też spróbować zorganizować sobie jednodniową
wycieczkę z nocą na lotnisku. Nie polecam noclegu w centrum, bo ten pożarł nam
większość budżetu wyjazdowego. Niemniej jednak stolica Norwegi to bardzo ładne
miasto i na pewno warto je zobaczyć.
Zdjęcia z Oslo
Zdjęcia z Oslo